Dziękuję Ci Bożenko L., która zainspirowałaś mnie dziś do tych przemyśleń.
Czasem możne nam się wydawać, że gdy coś sobie obiecamy (lub komuś, albo Bogu) to łatwiej nam będzie to zrealizować. Możliwe, że mamy też ukrytą nadzieję, że zadziała to na zasadzie: coś- za coś. Przykład: obiecam Bogu, że nie będę palić, a on mi za to da szczęśliwy związek. Tak kiedyś pewna moja znajoma sobie powiedziała. I co? "Zły" Bóg nie przyjął jej poświęcenia, wyrzeczenia. Związek rozpadł się.
Według mnie takie targi są oznaką braku zaufania do samego siebie, do swoich decyzji. Wszystko jedno czy to targi z kimś, oświadczenia składane sobie czy Bogu. Nie ufasz sobie, że zrealizujesz swój cel (jakoś lepiej mi to słowo brzmi niż wyrzeczenie). Dziwi mnie to, że możesz sobie tak nie ufać. Dlaczego?
Przecież WSZYSTKIE decyzje do tej pory podejmowałeś słuszne!
Oj, już widzę te protesty... "Jak to?! Przecież tyle błędów popełniłem do tej pory!"
Czy na pewno były to błędy? Gdyby nie każda decyzja, KAŻDA, którą podjąłeś do tej pory- nie byłbyś tutaj. W tym miejscu. Tą osobą, jaką jesteś.
Powiesz może, że nie jesteś zadowolony z tego, gdzie i jaki jesteś. Ale to już temat na osobne rozważania...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz